Bycie blisko siebie, to jedno z najtrudniejszych i jednocześnie najpiękniejszych doświadczeń, jakie możemy sobie podarować. To nie jest slogan ani kolejna złota myśl o rozwoju osobistym – to codzienna praktyka, intymny dialog z samym sobą, który decyduje o tym, jak wyglądają Nasze relacje, jak oddychamy w świecie, jak czujemy własne życie.
Kiedy jestem blisko siebie, czuję, że moje „ja” jest domem. Bezpiecznym, ciepłym, w którym mogę zdjąć wszystkie maski i wreszcie być sobą. Mogę usiąść w środku i odetchnąć. Nie muszę nikomu udowadniać, że zasługuję na miłość. Nie muszę grać ról, które inni chcieliby mi przypisać, bo mam fundament – tożsamość, która jest ugruntowana. Erik Erikson pisał, że
“człowiek rozwija się, budując poczucie własnej tożsamości, a tylko ktoś, kto wie kim jest, potrafi naprawdę zobaczyć innych”.
Kiedy jestem blisko siebie honoruję moje korzenie. Wiem, że moje korzenie sięgają głęboko. Mogę tańczyć na wietrze życia, nie obawiając się, że zniknę przy każdym spojrzeniu, które ocenia, albo przy każdym oczekiwaniu, które próbuje mnie ukształtować na nowo.
Kiedy moje „ja” jest kruche, gdy nie wiem kim jestem, wtedy łatwo ubieram siebie w cudze pragnienia. Zamiast pytać: co ja czuję, czego potrzebuję?, pytam: czego chcesz ode mnie, żebym mogła zasłużyć na Twoją bliskość? Wtedy granice się rozmywają. To wyczerpuje. To oddala mnie od samej siebie i od świata. Virginia Satir ostrzegała: “jeśli ciągle staramy się być tym, kogo potrzebują inni, tracimy z oczu siebie i w końcu nie wiemy już, kim jesteśmy.” Jest pustka, w której rodzi się samotność, która nie wynika z braku ludzi wokół, lecz z braku siebie w sobie.
Bycie blisko siebie, to dla mnie również umiejętność stawianie granic. I choć wielu ludzi myśli, że granice ranią, prawda jest odwrotna – to właśnie one chronią Nas i Nasze relacje. Granice nie są murem, który oddziela mnie od Ciebie. Są drzwiami. Dzięki nim mogę zdecydować, kogo zaproszę, a kogo zostawię na zewnątrz. To granice sprawiają, że moje „tak” nabiera znaczenia, bo nie jest wymuszone, lecz wolne. Brené Brown pisała:
„najbardziej współczujący ludzie to ci, którzy stawiają najtwardsze granice – bo wtedy mogą kochać z otwartym sercem, bez poczucia zagrożenia.”
I tu kryje się paradoks: im bardziej jestem blisko siebie, tym bardziej mogę być bliżej innych ludzi. Kiedy wracam do swojego wnętrza, kiedy mam odwagę powiedzieć „nie” i kiedy mam siłę powiedzieć „tak” z miejsca zaufania i autentyczności, wtedy naprawdę mogę Cię spotkać. Już nie boję się, że się w Tobie rozpłynę, już nie potrzebuję, żebyś definiowała / definiował moje istnienie. Mogę Cię usłyszeć, mogę być uważna, bo moje wnętrze jest bezpieczne, a moje serce otwarte. Daniel Siegel, badając mózg i relacje, pisał, że “tylko wtedy, gdy Nasze wnętrze jest zintegrowane, możemy wchodzić w rezonans z drugim człowiekiem.” A więc dopiero, gdy jestem blisko siebie, mogę naprawdę spotkać Ciebie.
Jednym z najgłębszych sposobów, by dotrzeć do siebie, jest praca z wewnętrznym dzieckiem. Spotkanie z nim bywa bolesne, bo odsłania rany odrzucenia, wstydu czy braku miłości. Ale jednocześnie jest źródłem niezwykłej siły – bo gdy przyjmuję moje wewnętrzne dziecko, gdy uczę się być dla niego tym, kogo kiedyś najbardziej potrzebowało, wtedy wracam do swojej prawdy. Do swojego „jestem”. To właśnie tam – w kontakcie z najbardziej autentyczną częścią siebie – zaczyna się uzdrawianie.
U źródeł bliskości ze sobą zawsze stoi godność. Być blisko siebie, to znaczy traktować siebie z godnością. To ona przypomina mi, że moje życie ma wartość samą w sobie – nie dlatego, że coś osiągnęłam, że ktoś mnie pochwalił czy że spełniam cudze oczekiwania, ale dlatego, że po prostu istnieję. Godność jest jak wewnętrzne światło, które rozświetla mrok wątpliwości i mówi: mam prawo być sobą, mam prawo tu być, to jest moje miejsce. To poczucie, że nie muszę się umniejszać, nie muszę przepraszać za swoje istnienie, nie muszę zgadzać się na mniej, niż naprawdę potrzebuję. Bez godności łatwo zamienić swoje „ja” w pole targów – oddawać je za uznanie, bliskość czy akceptację. Z godnością moje „ja” pozostaje nietykalne, nawet jeśli świat próbuje je podważyć. Psychologowie zajmujący się odpornością psychiczną podkreślają, że poczucie godności i własnej wartości jest jednym z najważniejszych czynników chroniących przed skutkami stresu, kryzysów i wypalenia. To właśnie godność pozwala mi wracać do siebie i wybierać siebie – nawet wtedy, gdy wszystko wokół zdaje się temu przeczyć.
Bliskość siebie daje wolność. Wolność wyrażania się, wolność płaczu i śmiechu, wolność przyznania się, że nie wiem, wolność życia bez udawania. Carl Rogers, jeden z ojców psychoterapii humanistycznej, powiedział:
„Kiedy pozwalam sobie być sobą, mogę pozwolić innym być sobą”.
Właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa więź – autentyczna, pełna, karmiąca.
Bycie blisko siebie to nie cel, który osiąga się raz na zawsze. To droga, na której każdego dnia wybieram siebie na nowo. Czasami będzie to cicha decyzja, by odpocząć, zamiast działać i coś udowadniać. Czasami odważne „nie”, które ochroni moje serce. Czasami spojrzenie w lustro i przyznanie: jestem ważna. A czasami będzie to szept skierowany do mojego wewnętrznego dziecka: widzę cię, jestem tu, już nigdy cię nie opuszczę. I zawsze będzie to akt godności – powrotu do siebie i wyboru siebie.
Im bardziej jestem blisko siebie, tym bardziej jestem blisko świata. Jak pisał Carl Gustav Jung:
„Największym przywilejem życia jest stać się tym, kim naprawdę jesteś.”
A jeśli czujesz, że chciałabyś/chciałbyś doświadczyć tego w praktyce, zapraszam Cię do spotkania ze swoim wewnętrznym dzieckiem podczas sesji indywidualnych ze mną . Program “Moje Wewnętrzne Dziecko”, to przestrzeń, w której możesz odnaleźć swój wewnętrzny dom, odzyskać poczucie godności i nauczyć się stawiać granice w zgodzie ze sobą.
👉 Tutaj możesz umówić się na sesję
Bo droga do świata zawsze zaczyna się od powrotu do siebie.
Spełnionego Życia…
G.